- Pojadę taksówką. – mówi Tomasz wygładzając poły brązowej, sztruksowej marynarki i poprawiając zegarek na przegubie tak, aby dolna krawędź koperty utworzyła kąt prosty z jasną, poprzeczną blizną na wierzchu jego dłoni – Nie co dzień się kogoś morduje. Zresztą dosyć już mam tramwajów.
Szofer, pochylony nad parującym silnikiem, mamrocze pod nosem jakieś przekleństwa, na przemian z usprawiedliwieniami. Nie spojrzał Tomaszowi w oczy od samego rana – ani gdy pytał, czy dzisiaj, wyjątkowo, może zapalić w aucie, ani gdy usłyszeli obaj bardzo wyraźnie rzężenie spod maski, ani nawet teraz, gdy otwiera drzwi taksówki i po raz ostatni przeprasza, bo powinien był sprawdzić wcześniej, a nie sprawdził w ogóle, że to pierwszy raz niestety i ostatni na pewno i pan Tomasz zachciałby może nikomu o tym nie wspominać...
- Masz krzywo zawiązany krawat. – mówi „pan Tomasz” wsiadając do środka i nie kiwnąwszy nawet głową taksówkarzowi – Popraw go.
O tym, że szofer zaniedbał swoje służbowe obowiązki wspomni komu trzeba, porządek musi być. Ale nie dzisiaj. Dziś ma ważniejsze sprawy na głowie.
Najnowsze komentarze