Kiedy nadchodzi kwiecień i świat cały tonie w zielonym wirze, ludzie zaczynają wariować. Pomijając nawet znany (i lubiany) przez wszystkich szał zmysłów i hormonów, coś niedobrego, jakieś złe trybiki zaczynają zaskakiwać w głowach poczciwych homo sapiens sapiens. Wystarczy wziąć pod lupę artystę, pijanego filozofa lub filozofującego pijaka – wszystko jest nie tak. Zaraz każdy gotów jest porzucić wygodne łóżko i zmarnować ciężko zapracowany urlop na wypad na łono matki natury i, co gorsza, twierdzić jakoby takowy powrót do stanu pierwotnego był jedyną drogą do szczęścia jednostki. Niejednokrotnie spotykałem się z taką postawą i zmuszony byłem interweniować na wzór Sokratesa:
- Ja jestem człowiek miastowy i nie bardzo się wyrozumiem na sprawach wiejskich, więc powiedz mi, kochany kolego... dlaczegóż to powrót do dżungli uważasz za tak pociągający?
On wtedy, nazwijmy go Syfonem, przedstawia wyraz twarzy bardzo zmieszany, lecz jeszcze nie wstrząśnięty i odpowiada bez zastanowienia:
- A cóż to za głupie pytanie!
Kiedy zaś naciskam bardziej, słyszę:
Najnowsze komentarze