Znów to samo miejsce,ta sama ławka,ten sam dworzec. Cóż innego mogę robić,jestem człowiekiem bez pracy,przyszłości,kolejnym żebrakiem jakich wielu.
Codziennie wpatruję się w okrągłą tarcze zegara licząc sekundy...
Znów myślę jak. Jak ruszyć z naprzód i czy w ogóle jest to możliwe. Czasem tak siedząc bezczynnie zaczepia mnie starsza pani, wciąż ta sama poczciwa kobieta...
Nie wiem co ona we mnie widzi, w starym,brudnym,zarośniętym człowieku...
Mimo tego wszystkiego przychodzi,przychodzi i rozmawia,daje trochę grosza i doda otuchy...
Nie chcę od niej niczego a jednak tyle mi daje,każdy grosz który mi przekazała zachowuje z myślą że kiedyś oddam jej to wszystko z nawiązką...
Niespodziewanie zrobiło się ciemno. Jest już po 2 w nocy...
Ni stąd ni z owąd siada obok mnie młody elegancki chłopak i rzekł:
-wie pan kiedy następny pociąg ?
* o 6:25
-dziękuje... wszystko wyjdzie na prostą [szepnął]
...
po czym rozmowa ustąpiła ciszy i tylko wiatr był jedynym rozmówcą...
Chłopak dał mi chleba z kawałkiem szynki. Tak chleb [myśli] więcej znaczy od tysiąca słów co pocieszenie dają. Po czym odszedł. Sylwetka nikła w mroku chodnika nie oświetlonego żadną latarnią...(koniec pierwszego rozdziału)
11 Luty.
Powoli zbliżają się walentynki .
Sklepy pełne serc,kwiatów i kartek z życzeniami.
Znów spędzę je sam. I dobrze nie będę dla nikogo nic znaczył kiedy umrę.
umierać- Karol umierał codziennie na ławce,w pracy, w domu , gdziekolwiek jest to możliwe(koniec rozdziału)
Karol
[budzi się rano] Aaaach![ziewa] Znowu sobota [mówi do zegarka leżącego przy łóżku]
-dzień dobry mamo.
*dzień dobry,chcesz kanapkę?
-jasne. Mamo? czy były już jakieś wieści o ojcu?
*nie, nie było. Bardzo ci zależy na odnalezieniu ojca, to widać.
-tak, wiem.... (koniec rozdziału)
Wspomnienia.
Ewa. Młoda, ciemnowłosa, o pięknych nogach dziewczyna.
Tańczyła na parkiecie jakby zaraz miał nastąpić koniec świata
Wtedy rozmawiałem z nią po raz pierwszy, to nie była zwyczajna rozmowa to całe ciało rozmawiało w tym rytmicznym rock and rollu.
Kiedy zeszliśmy do baru, ewa wypiła sporo, za dużo.
Spotkanie skończyło się w imprezowej ubikacji... tam czułem ją po raz ostatni.(koniec rozdziału)
Prawda.
dzień później [13 lutego, wieczór]
-Mamo. Przychodzi ktoś dzisiaj ?
*Nie, czemu pytasz?
-chciałbym o czymś z tobą porozmawiać
*o czym?
-mamo...
*Masz DZIEWCZYNÄ ?!
-nie, nie przerywaj.
Chodzi o to że chce się dowiedzieć z kim, gdzie i kiedy mnie stworzyłaś.
*[szlocha] To było dawno temu, byłam na dyskotece, tańczyłam, piłam, poznałam chłopaka.
Przystojny, wysoki, zielonooki blondyn. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia.
Podszedł do mnie, zaczęliśmy tańczyć po kilkudziesięciu minutach poczułam się zmęczona, zaproponował mi drinka ja zgodziłam się.
Po kilku następnych drinkach poszłam z nim do ubikacji męskiej... no i tak to było...
-Jak to! Czyli ja byłem PRZYPADKIEM ! ! !
-ehh... jakby ci to powiedzieć.... Tak(koniec rozdziału)
Spotkanie
[karol siedzi na przystanku] nagle podchodzi do niego biedak i prosi o kilka groszy na bułkę.
Oczywiście proszę 2 złote powinny wystarczyć.
-powiedz jak masz na imię pyta biedak
*Karol Madry
-niemożliwe!
*co takiego?
-twoje nazwisko pamiętam je z przed 23 lat z dyskoteki. Była to Ewa Madry
Karolowi zaczęły płynąć łzy. Rzucił się na ramiona biedaka i wyszeptał.
"ojcze"
(koniec)
wymyślone imiona i nazwisko jest zupełnie przypadkowe, tym samym jest to moje pierwsze tego typu opowiadanie i daje wam do oceny. pozdrawiam
szczególne dla Gastona ;)
Komentarze
Czytając Twój tekst sam
Czytając Twój tekst sam czułem się jak żebrak, przypomniałem sobie bowiem, jak swego czasu sam łudziłem się, że uda mi się coś wydać,
"W pisaniu najważniejszy jest pomysł, reszta to kwestia dopracowania"
Pomysł miałeś dobry:)
Niech komentarzem do twego opowiadania będzie mój kolejny tekst...