Budząc się rano myśli ciągle jeszcze we śnie tkwią,
Ciężkim powiekom brakuje sił.
Otwarte okno, przez które nagle rześki wpada wiatr,
Muśnięcie w twarz i wstaje dzień.
Stęchłe powietrze zrobiło miejsce na nowy wdech,
Wypełnia płuca miły chłód.
Powieki wciąż przed światłem twardo bronią wzrok,
Niechciany ruch – błysk i ból.
Głowa wtulona twarzą w miękkie prześcieradło snu,
Poszewką nocy walczy z dniem.
Najlepszym wyjściem byłoby natychmiast odejść w sen,
Odwagą chwili – pełny wzrok.
Spojrzenie w niebo, w koronę drzew,
Zbudzony sen, radosny gniew.
W pamięci jeszcze tkwią niedawne chwile życia,
Myśl na ich brak nie godzi się.
Kolejny słońca promień rozgrzewa w żyłach krew,
Organizm sam nakręca się.
Huczący dzwon odebrał ostatnią szansę, nadziei cień,
By wrócić w czas gdzie spokój trwa.
Wyschnięte źródło nocy, przemija i rozmywa się,
Nieuchronny wstaje dzień.
Płonące oko nieba wypala z twarzy resztki snu,
I choć broni się, nie ma szans.
Muśnięciem wiatr wysusza ostatnią z kropli łez,
Pamięcią sięgam nie tak wstecz…
Świat był piękniejszy
Blask był jaśniejszy
Dzień odleglejszy
Najnowsze komentarze