Jesteś tutaj

dusieqq - blog

Komunikat o błędzie

  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 705 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 706 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 707 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 709 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_environment_initialize() (line 711 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 159 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 160 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 161 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 162 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 163 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 164 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 165 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in include_once() (line 166 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/sites/default/settings.php).
  • Warning: ini_set(): A session is active. You cannot change the session module's ini settings at this time in drupal_settings_initialize() (line 799 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
  • Warning: session_name(): Cannot change session name when session is active in drupal_settings_initialize() (line 811 of /home/concept/domains/concept.kylos.pl/public_html/includes/bootstrap.inc).
Obrazek użytkownika dusieqq

dla pamięci

w hołdzie naszej matce ziemii
w hołdzie dla ojców sztuki
w hołdzie dla narodzin piękna
myśli tkwią w miejscu

między wersem a zwrotką
siedzą na tronie
dwie postacie
ostatnie tchnienie

obrazy Marii Magdaleny trzymająca poczęcie Jezusa
Jak tajemnica religii zasłana różami
tworząc okrąg kobiecej sakralności
tworzą poezję wartą swej... Boskości

kto czytał "Kod Leonarda da Vinci" ten zrozumie o czym jest wiersz...

Obrazek użytkownika dusieqq

myśl końcowa

Wplątany w twoje czarne włosy
marzę pragnę słucham twe modły
zatopiony w twoich oczach
patrze, widzę, czuję, płacze

odkurzone wszystkie szafki
posprzątane i zgrabne
przesuwają swoje jęki
zasypane nową treścią
uginają się od tandety

a tu dywan pod nogami
sapie, wzdycha, pęka szfami
pod brudnymi wciąż myślami

szepcą ściany, oczy ślepe
zaufania mają wiele
one usta w tynku mają
swe sekrety zachowają

pełne snów....

Obrazek użytkownika dusieqq

Płomienisty poranek

Płomienisty poranek

I
Zbudził się rano Maleth Abrakin, wstał, podszedł do lustra, zaczął się golić, po chwili osłupienia na lustrze zobaczył. Kartka z wiadomością od żony, byłej, lecz on ją uważał za swoją małżonkę, ślepy zakochany, błądził na świecie, szukał jej, a ona przyszła do niego, kartkę zostawiła, widząc go śpiącego:
„Mężu mój, były, zostawiłam ci list owy, uciekaj z miasta szuka cię Kobrowyt, uciekaj jak najprędzej do miasta Chazima, spotkasz tam człowieka co imienia nie ma, spytaj o nich w wiosce ludzie drogę ci wskażą, pamiętaj, nie jestem już twą żoną...”
Podbiegł szybko do szafy, wyjął swojego Glocka i czujnie patrząc na wszystkie strony, zaczął się pakować. Wychodząc z mieszkania w tanim motelu, ktoś zaczął doń strzelać, ledwo uszedł z życiem, rozpoczęła się zażarta wymiana ognia, myślał „kurde od samego rana już strzały, dać człowiekowi żyć nie mogą tylko prują do niego od 5 nad ranem” myśl tę zapisywał w swoim dzienniku, to była jedna z kilku jego udziwnień, zapisywał co myślał w ważniejszych momentach w jego życiu nawet podczas seksu, dlatego żona go rzuciła po dwóch latach tak jak jego poprzednie dziewczyny, miały tego dość.
Postanowił wyskoczyć przez okno, prawie połamał przy tym nogi gdyby nie jego wyćwiczony "kickflip", pobiegł do swojego autolotu, turbiny zaczęły wyć od nadmiernego przyspieszenia. Szybkim tempem doleciał do stacji powietrznego metra, zapłacił i spokojnie usiadł, był w drodze w nieznane, rozejrzał się i zobaczył tabliczkę Sirwa, pomyślał znowu na wsi...
Po trzydziestu minutach drogi wysiadł na przystanku, dopadł automatu holofonicznego i wybił numer do starego znajomego Yersa Meiera, klik, psstyk
- Tak? Ahh to ty Ab'
- Witam cię Yerar, mam do ciebie prośbę.
- Co tylko zechcesz
- Dzięki, możesz podjechać po mnie na wieś o nazwie Sirwa?
- Będę za 15 minut.
Rozmowa dobiegła końca, Yers się rozłączył, ręce włożyłem w kieszenie i jedną ściskałem mocno mojego Glocka a w drugiej brzdąkałem kluczami z nerwów. W końcu przyjechał, wsiadłem i w pierwszej polnej uliczce skręciliśmy i wbiliśmy się w pole, tu zaczęliśmy rozmowę
-Był podsłuch.
-Wiem.
-Muszę dostać się do czegoś co nazywa się Chazima. Wiesz gdzie to jest?
-Poszukam mapki, co się dzieję?
-Ściga mnie kobrowyt, znowu.
-Ile można?! Chłopie musiałeś nieźle sobie nagrabić
-Nie ja.
-A kto?
-Carii.
-A NIECH JĄ SZLAG TRAFI
-ciszej bo nas usłyszą
-dobra dobra, o! Mam. To przecież jest po drugiej stronie planety, a niech ją szlag trafi, nieźle dobrała miejsce
-co fakt to fakt, będę musiał załatwić sprzęt,transport,ochronę,nocleg i wyżywienie
-wszystko już masz Yerar uśmiechnął się pogodnie.
-Dzięki po raz wtóry
-nie ma za co
-a więc.
-Tak ruszajmy...

II

Po trzech dniach podróży Yerar uznał że czas na postój, podróż była spokojna więc nocowaliśmy w jego autolocie, zaparkowaliśmy w jego stylu znaczy się na kamikadze, zabawy przy tym bez liku w końcu wyłączyliśmy turbiny i auto opadło na betonową kopułę jednej z wież kursacyjnych co było surowo karane, policja tu nie stanowiła problemu gdyż od jakiejkolwiek metropolii dzieliło nas conajmniej 200 mil. Spaliśmy do białego rana yerar mnie obudził, zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy dalej...
po tygodniu drogi byliśmy już w kraju o nazwie Hikudamo, nazwa owa pochodzi od pierwszego odkrywcy owego skrawa ziemii despotycznego generała Hiku Dake jest to tzw. Odpowiednik ziemskiej Japonii, do celu naszej podróży nie dotarliśmy od razu, Korbowyt i jego chłopcy już na nas czekali, gdy tylko przejechaliśmy przez punkt kontrolny oni zaatakowali nas, dobrze że wóz był pancerny bo gdyby nie to to bylibyśmy niezłym sitkiem ociekającym krwią i naszymi resztkami, ostrzeliwali nas najróżniejszym arsenałem począwszy od zwykłych glocków do działek laserowych P-034 skutecznych właśnie na takie zwykłe autoloty jak nasz, lecz nas jak już wspomniałem był pancerny, szyby, kevalr plus stop tytanowy w drzwiach a na dachu mini pole siłowe powstrzymujące ataki energetyczne znaczy się laserowe, nieźle nami rzucało...
-w prawo Yers za te pale!
-moment!
-mówię w prawo!
-dobra, rzuciło autolotem prawie na 100 metrów
-niezły manewr
-a teraz dopalacze, zapnij pasy
-nic mi nie będzie...
-OOOOO CHOOOOLERA!!!! Siła pędu dosłownie wcisnęła nas w siedzenie, gdyby nie oparcie pewnie byłbym przyklejony do tylnej szyby.
-Zgubiliśmy ich?
-Na to wygląda
-dzięki Yerar za niezłą przejażdżkę
-spoko, lecimy dalej?
-Myślę że nie powinniśmy tak pędzić, no chyba że chcesz mieć darmową nockę w najdroższym hotelu galaktyki czyli na komisariacie, a wtedy... arivederci kochany autolotku.
-dobra dobra wystarczy mi tych kazań, pieprzysz jak baba w ciąży
-eheheh raczej jak stara małżonka
-tak stara ale jara...
I tak spędziliśmy resztę podróży, śmiejąc się i gadając o sprawach codziennych i... conocnych, jeśli wiecie o co mi chodzi....

III
Lecąc tak o 2:49 minęliśmy tabliczkę Chazima. Spojrzeliśmy sobie w oczy i długo się żegnaliśmy.
Wstąpiłem do pierwszego lepszego burdelu by... rozprostować stawy że tak powiem, zapłaciłem dziwce, ubrana była w raczej skąpy suit, przypominający ten z planety Zakarim, lecz był w innych kolorach niż być musiał gdyby był sprowadzony właśnie stamtąd, oczywiście nikt tego nie zauważył bo strój dość zgrabnie spadał z kobiety i pokazała mi swoje 4 piersi i piękny kształt ud, była na 99% Verianką którą zwykle charakteryzuje piękna budowa ciała i błękitno-fioletowe bujne włosy ta miała przefarbowane na czerwono-złoty co z pięknymi matowymi oczami i szarawo-błękitną skórą świetnie współgrało, podeszła do mnie, zdjęła ze mnie spodnie i...
Wyszedłem z lekko rozpierzchniętymi włosami, zamazanym wzrokiem, i pomiętymi ubraniami. Tutejsi mieszkańcy bo trudno nazwać ich ludźmi, większego zainteresowania mną nie wykazali, pomyślałem i dobrze. Udałem się do pierwszego lepszego, wypełnionego wszelaką maścią towarzystwa baru, podszedłem do ciemno ubranego typa i spytałem o kogoś kto imienia nie posiada lecz jest tu znany, nic nie mówił, wyciągnąłem plik z pieniędzmi i z wartościowymi wskazówkami zamówiłem jegomościowi piwo i poszedłem do dzielnicy zwanej sunshine air.
Co prawda słoneczne to to nie było a powietrze jak na ironię losu był tak zanieczyszczone że z miejsca włożyłem filtr powietrza do nosa i poszedłem dalej.
Doszedłem do ciemno-czerwonego domostwa z porozwalanym dachem, otworzyłem furtkę i ledwo stąpnąłem i obok mnie padł strzał, rozcinając koszulkę przy samym ramieniu.
-Kto lezie?
-Przyjaciel człowieka który nie posiada imienia
-Szukam Cariianny De'Polur
-Nie znam!
-Wszystkich znasz
-wejdź
Nie musiałem pukać w drzwiach, stała już ledwo żyjąca staruszka i powiedziałem jak do głuchej:
-S.Z.U.K.A.M P.A.N.A B.E.Z.I.M.I.E.N.N.E.G.O.
-Nie wydzieraj się tak, tu jestem.
nie kryłem zdziwienia i szybko przeszedłem do rzeczy.
-Szukam mojej byłej żony Cariianny De'Polur, kazała mi się z tobą skontaktować.
-Chodź za mną.
Miała jakiś dziwny władczy i przerażający dźwięk który na domiar złego odbijał się o puste szare ściany
tam na ciebie czeka wskazała piwnicę.
Zszedłem trzymając w pogotowi mojego kochanego Glocka którego nigdy od czasu zakupu nie zostawiałem w domu, Kopnąłem w drzwi ujrzałem Carii
-chodź tu do mnie kotku
odłożyłem broń na swoje miejsce, zrobiłem trzy kroki i ŁUP!
Obudziłem się związany w piwnicy a nade mną stała Carii, Kobrowyt, i stara babcia, odgrywali taką scenę jakby byli rodziną a podobieństwo obu do starej kobiety było uderzające, teraz dopiero to zauważyłem.
-a więc jesteście rodzinką
-tak.
-Pięknie mnie wkopałaś, co teraz ze mną zrobicie
hmmm zastanawiał się Kobrowyt któremu z rzadka się to zdarzało
-teraz cię zastrzelimy powiedziała zimnym głosem babcia
-zacząłem się śmiać, śmiać z ironii, nerwów i smutku, szkoda Carii, szkoda...
-czego?
TEGO i kopnąłem ją w twarz, w babcie strzeliłem sprężynowym nożem z buta prosto w oko, zawyła szorstko a Kobrowyta zanim zareagował drugą nogą zdzieliłem po genitaliach, skulił się pod wpływem ciosu i upadł jak posąg, Carii leżała nieprzytomna a babcia zdążyła się wykrwawić na śmierć, pomyślałem mniej roboty, rozebrałem pozostałych do naga co uczyniłem przed tym? Oczywiście tak skopałem Kobrowyta że zemdlał po 26 kopniaku w różne części ciała, związałem obu za ręce i nogi, Kobrowyta do krzesła na którym siedziałem ja a Carii, jakby to powiedzieć do łóżka gdy już się obudziła było po wszystkim, ujrzeli własną matkę powieszoną na rogu od drzwi a sami byli przywiązani i zakneblowani, rzuciłem tylko oko na ich miny gdy ubrania i cały ich sprzęt palony był przez mój ulubiony opiekacz termitowy i zostawiłem ich tam zatrzasnąłem drzwi i zadzwoniłem po Yerara....

„ Pod koniec chciałbym zaznaczyć że poranek a zarazem początek tego wpisu był naprawdę płomienisty, stąd tytuł wpisu...”

M. Abrakin rok 2310, 23 kwietnia

PS. Jedyna rzecz której naprawdę ufam to... Ty mój pamiętniku.

Obrazek użytkownika dusieqq

Bóg Elfów

Przysiadł pod wierzbą płaczącą, gałęzie wnet go otuliły. Zasępioną twarzą, wzrokiem rozmarzonym, uśmiechem na twarzy rzekł do wierzby, jego pięknej ochrony:
- Pięknie by było nam razem, gdybym ja był drzewem, a ty głazem. Pięknie by było, gdyby ludzie przestali istnieć, nieprawdaż? Drzewa by rosły bez obawy karczowania, bez obawy palenia, bezustannego niszczenia.
Myśląc tak spokojnie, marzył o jednym, marzył o wojnie.
W sen zapadł niedbale. Drzewo spojrzało na szkarłatne włosy z miłością, uczuciem, pojednaniem.
I drzemiąc bezlitośnie elfowi śniła się pożoga, krew, śmierć, bezprawie. Obudzony nagle szeptem
z daleka dobył łuku, ustrzelił człeka, krew się polała. Przekleństwa uniosły zakurzone mchy, które poszły śladem swoich dni.
Wyprostował się machinalnie, poszedł dalej, karawanę zostawił. Bo po co mu złoto, skoro nic mu ono nie da, nic poza pychą, brakiem szacunku do nieba. Szedł tak przez dnia dwa kwartały, szedł, póki go senne uczucia nie spotkały. Podszedł do krzaka, przemówił, ułożył się wygodnie. Spał,
póki świt go nie zbudził. Stała nad nim harpia, kusząca piersiami. Wziął ją w ramiona, a ona? Wtuliła się w niego, wzrokiem sunęła, zauważyła kogo zabić chciała. On to wyczuł, ona już szlochała.
- Nic się nie stało, istoto mała, w moich ramionach moc lasu cała. Tyś powietrza sługą zesłana, nie płacz już proszę, serce mi się kraje, gdy widzę jak istota nie ludzka robi z siebie człowieka. Nie płacz już proszę, masz, przekaż tę grozę swoim siostrom miłosnym, niech wiatr was niesie po człowieczych ciałach, współżyjących w tych lasach.
Tak harpia zrobiła, odleciała, spostrzegła pod sobą dwa ludzkie ciała. Wbiła pazury w szyję jednego, wrzask się rozpoczął, uciekł od biednego, a harpia? Zajadała ludzkie szczątki, kusiła swym ciałem, jak głupia dziewica, machała pośladkami, piersi pokazywała, piękno... jakże zabójcze.
Widząc to bóg dał jej mocy skrawek, teraz harpia z powietrzem była razem, dał jej potęgę by siała zniszczenie, niczym on za młodu, palił ludzkie mienie.
I wtedy uznał koniec jego żywota, usiadł na drzewie, zasnął niczym kłoda...
Niczym nie zachwiane marzenia elfa zgubiły jego duszę. Umarł, choć był nieśmiertelny, umarł,
bo przestał zabijać, bo przepowiednia się spełniła:
'' I BĘDZIESZ W MARZENIACH TONĄŁ BEZ ŻALU, OSTATNIA KREW PRZELEJE SIĘ NA TWYM SZALU,
Z DZIKICH KORZENI, LUDZKIEGO STRACHU, PRZESTANIESZ ZABIJAĆ POGRĄŻONY W NIESMAKU...''

dziękuję Dariuszowi za wzgląd na moją twórczość i próbę rozwijania, czegoś co znane jako kultura :)

Obrazek użytkownika dusieqq

drzewo

szedł ogrodem pełnym chmur
przysiadł, zasnął i odleciał
do krainy dzikich mchów
wstał, zapomniał o czym mógł

a pod koniec tego snu
drzewo padło mu u stóp
klęknął przy nim dotknął ręką
wstał, zapłakał, przeprosił
...

Obrazek użytkownika dusieqq

cierpienia

szedł ogrodem martwych kwiatów
patrzył, płakał, oczom nie wierzył
zobaczył jedyny kwiatek marnie żyjący
podszedł przydeptał, skrócił cierpienia...

Obrazek użytkownika dusieqq

opowiadanie martwego wybrańca

I
Spałem, marzyłem o niej, wiedziałem że przyjdzie by zabrać mnie
unikałem swego odbicia, w lustrze przepowiedni
Mówili mi wybrańcze przez boga zesłany, lecz ja nie wierzyłem w ich słowa, nie chciałem, do czasu.
Przyszło do mnie wezwanie od lorda Bonericka miałem wyruszyć na zachód gdzie słońce pierwsze daje promienie, gdzie tęcza widzi swe mienie, gdzie kobiety wstydu nie znają, by odszukać ciebie
spokojną... śmierć

II
Lecz sumienie nie pozwalało poczuć spokoju dreszcz, gdy zamykałem oczy zawsze przypominała mi się ona, w jej objęcia ma postać wtulona, patrzyła na mnie bez oczu wzrokiem tuląc się do jej żeber obrośniętych kości patrzyłem, płakałem, marzyłem, umierałem, cieszyłem się.
Nagle obudzony głośnym prychnięciem konia, zrozumiałem, to tylko marzenia. Więc w drogę rzekłem do kaila , słuchając szumu wody płynącej daleko, zastanawiałem się czy dobędę jeszcze miecza? Zginę jak prawdziwy człowiek, w ogniu walki z którego się zrodziłem, z walki dobra ze złem gdzie powstaliśmy my którzy wolni wybór mają, a zatem....

III
Powóz stanął po 7 dniach podróży, ujrzałem karczmę o nazwie zwiędniętej róży, wstałem chwiejnym krokiem, jak po przespaniu dnia lub pięciu, śniłem znów, wszedłem do karczmy wnet powitały mnie śmiech, hałas dochodzący od stolików gdzie pełno było ludzi, pół ludzi, harpi i ta krew, przypomniałaś mi się zatrzymałem rękę na rękojeści miecza, wolno podszedłem do lady prosząc o piwo, było zimne,pieniste lecz bez smaku, zdobyłem się na zerknięcie na jedną z harpii która kusiła swoimi piersiami spragnionego rycerza, poszedł, krzyk, cisza rozległa się, ludzie dalej upajali mózgi, zataczali się, wyszedłem kail już kończył rzekłem, tym razem ja poprowadzę a ty chłopcze śpij, odetchnął z ulgą a konie? Cóż, przeraziły się...

IV
O poranku 9 dnia wrzask wron rozciął spokojne niebo, spojrzałem do tyłu kail juz dzierżył swego kirata w dłoni, spokojnie to tylko elfy, znowu polują na wrony. Czemu? Wieżą że jedna wrona to 1 rok dalszego życia, schowaj broń. Ale.. Powiedziałem schowaj wojny już nie ma...Ehh walka o gorę Sarin najpiękniejsza, największa, najkrwawsza, zwycięska, wyobrażasz to sobie ? 10 Tysięcy ludzkich mieczy, kusz,włóczni, przeciw 15 tysiącom elfickich łuków i krasnoludzkich młotów i toporów, jak fale morza połyskiwaliśmy w pełnym słońcu, niczym rzeka złota,stali i oczu przemocy , trwaliśmy tak niewielu przeżyło a właściwie jeden... Ja.

V
Gdy dojechaliśmy do przedostatniego przystanku, powitano nas jak by się tego spodziewano po mieście rabusiów znane jako vixa unikane jak ogień poszukiwane przez wielu, okupowane przez króli w końcu zrozumieli, wynieśli się, a cech złodziejski rozrósł się jak szarańcza, to miasto obszarpane, brudne, piękne, o tym właśnie marzyłem. Kail możesz już wracać, tutaj wysiadam,weź mój ekwipunek wszystko prócz ubrania, miecza i odrobiny złota, zostaje tutaj Królowi powiedz że dotarłem na miejsce spoczynku...

VI
następnego dnia zbudził mnie pisk świni, pomyślałem znowu w wojsku, nie tym razem przeszedłem się do karczmy była pusta, podszedłem do barmana i spytałem jest robota? NIE... No niestety wychodząc tak jakby mimowolnie rzuciłem złotego ark'a na ladę. W wejściu stanęło dwóch osiłków o przygłupim wyrazie twarzy, długo mi nie zajeli czasu, poszedłem dalej, tym razem wstąpiłem do motelu wydałem trochę i poszedłem spać.
Znów do mnie przyszłaś kochanie? Proszę zostań na tę noc, nie pozwól mi się obudzić aż do rana, na razie nie chcę umierać więc nie będę nalegał. Przytaknęła tylko, odsunęła kaptur i zobaczyłem pustkę, pierwszy raz zobaczyłem jej oczy, czarne, bez uczucia jakby smutne z tego powodu że po raz pierwszy nie chcę umrzeć, postanowiłem, dotrę do miejsca spoczynku... Ocknąłem się, głuchy poranek zawitał przez szyby, wyszedłem bez słowa, kupiłem konia i ruszyłem na miejsce mojej śmierci...

VII
po trzech dniach, byłem już tam, gdzie serce przestało oddychać a płuca bić gdzie poznałem śmierć i zakochałem się w niej. Byłem u stóp góry sarin... Teraz po latach wichur była ledwie jej połowa po 3 tysiącach lat, wróciłem, na górze byłem zaledwie po 3 godzinach wspinaczki, stanąłem na polu bitwy gdzie rdzewiały miecze a łuki się rozkładały, zbroję nieruszone jako święte relikwie opadały już z ciał. Położyłem się przy nim, przy elfie, moim przyjacielu, którego zabiłem, położyłem, zasnąłem.
Teraz mogę, możesz mnie wziąć ze sobą najukochańsza. Nie mogę jesteś jedynym który pragnie śmierci a umrzeć nie może, przepraszam. Więc zabije się sam i odnajdę cię kochana. Więc czyń co musisz albowiem giniesz jak bohater, za niebo cię nie wezmą lecz w piekielne otchłanie upuszczą, przepraszam. Proszę, w końcu.... blisko ciebie...

PS:
poprzednie części postanowiłem usunąć i wstawić w pełni ukończone opowiadanie.
Dziękuję nocnej porze za miłą konwersację tu skrawek mej wyobraźni specjalnie dla ciebie:
,, Patrząc na złote róże, ze spuszczonym wzrokiem, odchodził, umarł na wieczność, pozostał w pamięci, zatrzymał ją ręką, rzekł kocham lecz ona się wyrwała, uciekła, powiedziała nie ma dla ciebie miejsca w moim żywocie jako że sam jesteś już martwy, ma praca wypełniona, żegnaj. I śmierć przeminęła, na wieki.... ,,

Obrazek użytkownika dusieqq

Spotkanie

Przyszła do mnie nad ranem
Weszła bardzo ostrożnie, cicho, stąpając bezszelestnie, płynąc przez komnatę jak widmo,
jak zjawa, a jedyny dźwięk, jaki towarzyszył jej ruchom, wydawała opończa, ocierająca się o jej nagie kości.
To była ona bezduszna niczym trup bez serca niczym człowiek lecz to nie było nic ludzkiego
przyszła dotknęła mego ciała, pochyliła się ku mnie spojrzała mi w oczy swymi pustymi oczodołami i rzekła nie lękaj się
I odeszła niczym poranek nie otwierając drzwi a znad kościstych ramion ujrzałem uśmiech

Strony

Subskrybuj RSS - dusieqq - blog