Moglibyśmy.
Nasze śladów stopy okiełznać pustką.
Spośród pęknięć kawy.
Dobierać się, goryczą.
Tego co mogło.
Nanieść tutaj lustro.
Odbić Twych skąpych w czerwieni,
kącików.
Nim biel pośród ziemi.
Skropli się, zasklepi,
a nozdrza nie wzbudzą mgły bijącej fali.
Muśnij przez rękaw mą twarz za szybą.
Targnij okruchy brunatnego diabła.
Oczu mych podłych; by rękę przyłożyć.
Czytaniem skraplam, wzmagam, wtapiam.
To co mogłoby nas połączyć.
Najnowsze komentarze