Karczuję myśli złych oddechów.
Patrząc na lata, sprzed paru chwil.
Trzaskanie tytoniowej rurki.
Zastygłe krople w trawy pył.
Tak, lustro mówi mi co rano.
Że więcej włosów, więcej blizn.
Podgrzewam kawę i jem to samo.
Idealny, przykładny świt.
I tylko jedno gdy patrzę nocą.
W samotność rozwianych liści.
Gwiazd.
Nadzieja że wkrótce stopisz się ze mną.
Stworzymy nasz własny kosmiczny mak.
Po słowie tak i bez niego.
Zagra kapela i głos.
Twój, bo jest pięknem, mój bo w końcu powiem coś.
Najnowsze komentarze