Ptactwo zasrało już parapet.
Ulgami w rytuale kredytów.
Spiralą świnek, na sezon grilla.
Cewnikiem okien - dziś już w plastikach.
Spakować grudki myśli,
linczując asfalt z PRL-u.
Jadący na wskazówkach czasu.
Pchającego szkorbut między szpary.
Ikon, przydrożnych mnichów.
Wgniatających bilbordy pod powieki.
Zryć przestrzeń grabkami fantazji.
Głaszcząc matowy filtr, marlboro.
Jeszcze raz powiedz mi - miłość.
Klimakterium skroni oświeconych.
Absolut, którym gram na przemian.
Łyk, dym, pianino.
Najnowsze komentarze