Siedzimy, w autobusie pędzącym przez deszcz
który oblewa nas dookoła, dudniąc miłą kakofonią
szarego miasta.
Co jakiś czas, mijamy samochody, pełne samotnych ludzi,
tylko my jedziemy autobusem, jedyni pasażerowie
tej żółtej machiny, słychać motor zapuszczany
wyje co chwilę, swoje katharsis – odrodzenie.
Mijamy puste przystanki, milcząc, za razem mówiąc bezgłośnie
nasze problemy, zmieniamy w przenośnie
jedziemy lecz nasze usta spoczywają puste, rozbijemy się,
Najnowsze komentarze